W październiku 2023 roku rozpoczęłam największą przygodę odkąd założyłam Wytwórnię Kreatywną.

Firma “Nawrot i Synowie” otrzymała zlecenie na renowację organów Samuela Gottloba Meinerta z 1799 roku.

Organy na klawiszach posiadały wklejki ze złoconym znakiem. I tu miała rozpocząć się moja rola – odtworzenia znaku ze wspomnianych wklejek oraz przygotowanie nowych, aby można było je umieścić na klawiszach.

Trudności od samego początku było sporo. Należało znaleźć odpowiedzi na pytania: co przedstawia znak? Czy jest powiązany z autorem lub rodziną hrabiowską z okolic? Jaką metodą został wykonany?

Oprócz powyższych pytań ważną kwestią było odtworzenie/narysowanie znaku, który był dostępny wyłącznie w wielkości 15mm x 25mm. Nie było mowy o tym, by dojrzeć szczegóły. Natomiast świetne zdjęcie wklejki, wykonane przez Adama Błajeta, pozwalało odkryć jedynie zarys znaku. Wynikało to z faktu, że znak był wyciśnięty w papierze, a nie wypukły.

Pierwszą, ważną wskazówkę otrzymałam od Marysi z Literówki MH, zasugerowała, że należy zastosować metodę letterpress.

Wtedy rozpoczęłam poszukiwania drukarni, która będzie chciała zaangażować się w realizację projektu. Wysłałam kilkadziesiąt maili, z czego otrzymałam tylko jedną (!) pozytywną odpowiedź.

Tak rozpoczęła się współpraca z drukarnią Jack Grey – Mediapixel z Krakowa. Już od pierwszej rozmowy wiedziałam, że uda nam się wszystko zrealizować. Jacek Szary – właściciel drukarni – to nie tylko profesjonalista, ale człowiek z pasją. Drążył temat tak, aby realizacja była jak najbardziej zbliżona do oryginału.

Po dziesiątkach wymienionych maili i rozmowach telefonicznych udało nam się wybrać najlepsze rozwiązanie, które zostało zaakceptowane przez lubuskiego konserwatora zabytków.

Złocone znaki miały się znaleźć na papierze w dwóch kolorach – złotym i burgundowym.

Po konwersji znaku na plik wektorowy okazało się, że mamy zbyt wiele małych elementów, by wykonać dobrej jakości matrycę do wyciśnięcia i złocenia znaku.

Rozpoczęłam rysowanie znaku od podstaw, starając się uprościć całość tak, aby po zmniejszeniu do docelowej wielkości znak był czytelny.

Nie znaleźliśmy żadnych informacji na temat znaku, które wskazywałyby na to, że jest charakterystyczny dla autora lub sponsora organów.

Postanowiłam wrócić do źródeł i zajrzałam do książki “Style w architekturze” Wilfrieda Kocha. To był dobry trop, zwróciłam uwagę na liście akantu – ich zarys najbardziej przypominał rośliny znajdujące się w znaku.

Sprawa nie dawała mi spokoju, więc dzięki mediom społecznościowym skontaktowałam się z Gabrysią Trepanowską, historyczką sztuki, znaną na Instagramie jako @dziewczynazobrazem. Wymieniłyśmy się poglądami i dostałam sygnał, że idę w dobrym kierunku. Moje wątpliwości rozwiało całkowicie Stowarzyszenie Historyków Sztuki – które potwierdziło, że znak to stylizowane liście akantu w koszu.

Wszystkie te informacje pomogły uprościć projekt – nie ma co ukrywać, łatwiej człowiekowi coś narysować, gdy wie, co rysuje.

Dzień, w którym otrzymałam informację z drukarni, że matryca jest gotowa i przystępują do realizacji był jednym z najszczęśliwszych.

Następnie otrzymaliśmy gotowe znaki, które po docięciu (klawisze różniły się nieco wielkością) powędrowały na miejsce docelowe.

Efekt końcowy, po złożeniu organów, przewyższył moje wyobrażenia.

(Zresztą sami możecie ocenić dzięki zdjęciom).

A jeśli chcecie zobaczyć te piękne organy na żywo, to musicie odwiedzić miejscowość Zatonie k. Zielonej Góry – kościół pw. MB Częstochowskiej.

Oficjalny odbiór organów nastąpi dopiero pod koniec 2024 roku.

To zaszczyt, że mogłam pracować przy takim projekcie. Bardzo dziękuję Romanowi Nawrotowi za zaufanie. Serdeczne podziękowania dla wszystkich, którzy podzielili się ze mną swoją wiedzą i doświadczeniem.

Trudno opisać słowami wzruszenie, które towarzyszy mi w dniu ukończonego zadania. To moment, w którym uświadamiam sobie, że jestem częścią większej historii.